Interpunkcja (1)
| Polecenia: |
1. Przeczytaj uważnie zamieszczony poniżej fragment opowiadania Bolesława Prusa
i dokonaj analizy użytych w nim znaków interpunkcyjnych.
| Omyłka (fragment) |
Bolesław Prus
Dom mojej matki stał na brzegu miasteczka, przy ulicy obwodowej, wzdłuż której mieściły się budynki gospodarskie, sad i ogród warzywny. Za domem ciągnęły się nasze grunta, zawarte między drogą boczną i pocztowym gościńcem.
Ze strychu, gdzie znajdował się pokoik brata, w zwykłym czasie napełniony rupieciami, można było widzieć z jednej strony kościół, rynek, żydowskie sklepiki i starą kapliczkę Św. Jana, z drugiej – nasze pola, potem olszynę, dalej głębokie wąwozy zarośnięte krzakami, wreszcie – samotną chatę, o której ludzie wspominali z niechęcią, a niekiedy z przekleństwem.
Wskaż przecinki, które
a) rozdzielają jednorodne części zdania (np. dwa dopełnienia, dwie przydawki),
b) rozdzielają zdania lub ich równoważniki,
c) wyróżniają wtrącenie.
Jaką funkcję pełnią myślniki zastosowane w ostatnim zdaniu?
[Nowy karakter polski – krój pisma]
2. Uzupełnij brakujące znaki interpunkcyjne.
| Omyłka (fragment) |
Bolesław Prus
Miałem wówczas lat siedem i chowałem się przy matce. Była to kobieta wysoka i silna. Pamiętam jej twarz rumianą i energiczną kaftan podpasany rzemieniem i pukające buty. Mówiła głośno i stanowczo a pracowała od rana do nocy. O świcie była już na dziedzińcu i oglądała krowy konie kury czy nie dzieje się im jaka krzywda i czy dostały jeść. Po śniadaniu szła w pole zbaczając do chorych których w miasteczku nigdy nie brakło. Gdy wracała do domu czekali na nią różni interesanci jeden chciał kupić bydlątko drugi pożyczyć zboża lub pieniędzy ta radziła się o kaszlące dziecko a tamta przyniosła na sprzedaż garstkę lnu.
Prawie nie mogę wyobrazić sobie matki samotnej; zawsze kręcili się przy niej ludzie jak gołębie przy gołębniku prosząc o coś lub za coś dziękując. Ona w całej okolicy wszystkich znała wszystkim pomagała i radziła. Rzecz zdaje się niegodna wiary a przecie tak było że nawet ksiądz proboszcz i pan burmistrz przychodzili zasięgać jej zdania. Ona rozmawiała z nimi robiąc pończochę a następnie jak gdyby nic biegła doić krowy. Umiała też w razie potrzeby zaprząc konie do wozu i wyjechać po snopy a nawet drzewa narąbać. Wieczorami szyła bieliznę albo łatała moje odzienie w nocy gdy psy mocniej ujadały zrywała się z łóżka i ledwie odziana w gruby szlafrok obchodziła budynki. Raz wystraszyła złodzieja.